wtorek, 21 grudnia 2010

PRZEDŚWIATECZNE WYZNANIE

Nie mam adwentowego wieńca z czterema świecami.
Nie uczestniczyłam w solidnych rekolekcjach.
Nie upiekłam pierniczków.
Nie wysprzątałam mieszkania.
Nie umyłam okien i nie zmieniłam firanek oraz zasłon.
Nie zrobiłam świątecznych dekoracji.
Mój dom nie pachnie przedświąteczną krzątaniną ani okazałą choinką.
Jestem jak ta licha stajnia na przedmieściach Betlejem – niezbyt okazała, zupełnie „niewyględna”, cóż – taka zwykła. Żyję nadzieją, że to właśnie tam postanowił urodzić się Bóg… więc do mojego, tego kompletnie nieświątecznego domu, też przyjdzie J Zastanie mnie przy zmianie pieluch, kąpieli dzieci bądź ich usypianiu. Albo trafi na ząbkowe marudzenie, rysowanie samochodowych znaczków lub śpiewanie – ot, codzienność. Myślicie, że się zdziwi?

2 komentarze:

  1. Foksal - źle mi nieco z tym nieprzygotowaniem... A z perspektywy czasu widać, jak bardzo ten świąteczny czas dał mi w kość :(

    OdpowiedzUsuń

a teraz powiedz, co o tym myślisz: