piątek, 28 stycznia 2011

KOZA

Jest taki dowcip o Żydzie narzekającym na warunki mieszkaniowe: liczna rodzina, kuzyni, trudne warunki mieszkaniowe, hałas. Otóż ten Żyd wybiera się po radę do rabina, który mówi „kup sobie kozę”. Żyd zachodzi w głowę – po co? I tak mamy mało miejsca! No ale rabina trzeba posłuchać. Po jakimś czasie wraca załamany – cóżeś mi poradził? W domu jeszcze większa wrzawa, w dodatku koza śmierdzi i zżera wszystko dookoła! Na to rabin: „wracaj do domu i sprzedaj kozę”. Żyd znów stosuje się do rady rabina. Po tygodniu wraca nad wyraz szczęśliwy: „teraz to my w domu Wersal mamy” J
Otóż moja rodzina jest obecnie na etapie 4+1 czyli my i koza… Nie dalej jak w poniedziałek mówiłam przyjaciółce, że wymiękam z powodu natłoku obowiązków i nadmiernej koncentracji psychicznej. Wczoraj Mąż wrócił z pracy w stanie prawie tragicznym: dreszcze, ból głowy itd. Myślę, że to grypa jelitowa lub rota wirus. Koza jest z nami…

poniedziałek, 24 stycznia 2011

DIALOGI RODZINNE 1

- Mamo, kochasz mnie?
- Tak Synku, bardzo Cię kocham.
- I mnie nie opuścisz?
- ...? (mamę zatkało).

Komentarz: zupełnie nie wiem skąd wzięło się pytanie numer dwa i gdzie Synek je podłapał :)

wtorek, 11 stycznia 2011

I PO ŚWIĘTACH...

Chyba powinnam napisać: „jakie przygotowania do świąt, takie święta”. Oj, takiego Bożego Narodzenia jeszcze nie przeżywałam. Wyjechaliśmy w rodzinne strony, mieliśmy do dyspozycji trzypokojowe mieszkanie kuzynki – pełen komfort! I co? Córa z 39-stopniową gorączką, w dzień w stanie letargu – drzemka na mnie lub mężu wiadomo – ręce rodziców to „ręce, które leczą”- nocą na zmianę sen i płacz. Synek nieco zdezorientowany, wieczorami raczył nas koncertami pt. „wracamy do domu”… Po powrocie okazało się, że: Córa ma trzydniówkę a Synkowi wyrzynają się piątki… Proza życia jednym, a właściwie dwoma słowami.